Stanisław Lem w 1971 roku opublikował opowieść wybiegającą w przyszłość o stulecia. Zawarł w niej wspaniałe pomysły na przedmioty, czynności i byty z którymi możemy się spotkać w przyszłości. Jest to "Kongres futurologiczny", fantastyczno-naukowa opowieść wciągająca, niepokojąca i momentami nawet śmieszna.
Tym razem spotykamy się z narracją pierwszoosobową. Pamiętnik Ijon'a Tichy'ego powoduje, że halucynacje o jakich opowiada wywierają na czytelniku wrażenie ogromu świata w jakim się znajduje główny bohater, po przez ten typ narracji jeszcze bardziej zagłębiamy się w futurystycznej rzeczywistości. Świat przedstawiony wydaje się być pełniejszy i bliższy realnemu niż w Roku 1984.
Jeżeli już niej mowa to ciekawe uczucie powodują wspomniane omamy przez cały czas lektury zastanawiałem się czy sytuacje o których opowiada autor są tą "prawdziwą" fikcją czy znowu tą złudną.
Lem ma łeb do wymyślania nowych słów do tego stopnia, że część zdań składa się w większości z neologizmów, niekiedy bywają one również zabawne np. kąputel - kąpielowy komputer.
Zauważyłem również, że czytając o świecie, którego część może zaistnieć w przyszłości, zatęskniłem za znanym mi dzisiejszym światem oraz poczułem lekki, niczym nie podparty, wstręt do tej futurystycznej wizji. Starzeje się :).